Jeszcze niedawno piszący wiersze,
Wielbiąc w szalonej pysze intelektu
„Potęgę słowa”, dowodził, że w mózgu
Nie może powstać myśl niewyrażalna
I niedostępna czarodziejstwu słowa.
Dziś, jak na drwiny z tej próżnej przechwałki.
Dwa słowa – obce dwie słodkie sylaby
O włoskim brzmieniu, stworzone, by żyły
W szepcie aniołów śniących przy księżycu
O „koliach rosy na wzgórzach Hemona”.
Wraz wychynęły z głębin jego serca…
Niepomyślne myśli, dusze myśli,
Stokroć bogatsze, piękniejsze niż wizje,
Które sam seraf Izrael – „ o głosie
Słodszym niż słodycz boskiego stworzenia”-
Mógłby wysłowić…A ja? Mój czar prysnął,
Pióro bezsilne wypada mi z dłoni…
O twym imieniu ( choć pod twym rozkazem)
Nie mogę pisać, mówić ani myśleć,
Ni czuć nie mogę… O, bo to nie czucie,
Kiedy tak stoję bez ruchu przed złotym
Progiem wrót marzeń rozwartych na oścież,
Patrząc w ekstazie w głąb długiej alei
I widząc z prawa i z lewa, i w środku,
Jakby w oddali, gdzie nie sięgnie oko,
We mgle różowej jedyną mą! – Ciebie! |
|