Nawiedzony gród

Wśród najzieleńszej z naszych dolin,
Dzierżony przez aniołów ród,
Wzniósł niegdyś głowę gród wspaniały,
Promienny, okazały gród.
Kędy Myśli królowanie,
Stał ten twór!
Piękniejszego nie osłaniał
Żaden Seraf tęczą piór.

Chorągwie złote, żółte, sławne
Ze szczytu powiewały wież
(Ach, jak to wszystko było dawno!
Gdzież to dziś, gdzież?!)
A każdy lekki powiew, który
Wiał w tamten słodki dzień,
Niósł na omszone grodu mury
Pierzchliwą falę wonnych tchnień.

Przez rozświetlonych okien dwoje
Widział wędrowiec z obcych stron,
Jak muzykalnie duchów roje
Pląsały pod lutni dźwięczny ton
I tam, gdzie tron stał złotolity,
Zataczały tan,
Dokoła Porfirogenety,
Co władał jako grodu pan.
 

Z rubinów, pereł każdy wrzeciądz,
Płomiennym blaskiem brama lśni,
Przez którą lecąc, lecąc
I błyszcząc niby skry,
Wpadały Echa z każdym mgnieniem,
Kupiąc się w tłum,
By wielbić swym czarownym pieniem
Monarchy mądrość i um.

Ale złe dziwy w smutku szacie
Naszły wyniosły króla dom
(Ach, król nie ujdzie już zatracie,
Nie będzie końca naszym łzom!),
I sława, co mu kwitła jaśniej
Niż najpiękniejszy kwiat,
Zabrzmi już tylko w mglistej baśni
Z dawno zamierzchłych lat.

Przez skrzących łuną okien dwoje
Widzi dziś pielgrzym z obcych stron,
Jak fantastycznie duchów roje
Pląsają pod zgrzytliwy ton,
Podczas gdy w bramie dziko zagrają,
Miast wdzięcznych Ech,
Tłoczą się widma, które znają
Nie uśmiech – lecz tylko śmiech.
 

 

Copyright © 2007 Eleuzis

Created: redF5